Przemysław Przybylski -Danków k.Częstochowy

28 sierpnia 2012

Nazywam się Przemysław Przybylski, herbu Nowina (oczywiście go nie używam). Jeden z moich przodków dostał ten herb za odwagę. Odciął sobie nogę, żeby jego król, z którym byli pojmani do niewoli mógł zbiec.

Czy odwagą jest pójście drogą powołania, która zaprowadziła mnie w mury Nowicjatu Towarzystwa Chrystusowego? Na pewno tak, choć trochę inną. Lęk przed wybraniem takiej drogi, zostawieniem wszystkiego dla Bożej służby przezwycięża sam Jezus: „Odwagi, to Ja, nie bójcie się!” (Mt 14,27). Pociechą jest to, że mój brat obiecał, że postara się, by ród nie wyginął.

Moja rodzinna parafia to Danków koło Częstochowy. Kiedyś miasto na Bursztynowym Szlaku z ciekawą historią, teraz siedziba parafii z pięknym Sanktuarium Matki Bożej w wyjątkowym otoczeniu.

Od kiedy tylko pamiętam interesowałem się historią. Rodzice do tej pory wspominają, jak będąc jeszcze dzieckiem, zamiast po bajki wolałem sięgać po ‘tygrysy’ (niektórzy pewnie pamiętają takie małe książeczki opisujące epizody II wojny światowej). Pasja ta zaprowadziła mnie na studia w tym kierunku, które ukończyłem zdobywając tytuł magistra. Nigdy jednak nie pracowałem jako nauczyciel.

Zaraz po studiach wyjechałem zagranicę, najpierw do USA, później do Danii. Tam znalazł mnie Pan Jezus. Jako ‘stary emigrant’ zostałem pokierowany do Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej – tak pokierowany jak uważał On. Tu widocznie przydam się najbardziej. Dotychczasowe „więcej mieć” zostawiam dla zakonnego „bardziej być”.

„Idź, obmyj się w sadzawce Siloam – to znaczy: posłany. Poszedł więc, obmył się i wrócił widząc” (J 9,7).


Archiwa