Mateusz Szleger – Koblenz (Niemcy)

22 grudnia 2010

Jak to właściwie było z tym moim powołaniem?
Zaraz wam opowiem. Najpierw parę słów, co było przed moją decyzją o wstąpieniu do zakonu chrystusowców.

Mam na imię Mateusz, urodziłem się 25 lata temu na Śląsku, ale Pan Bóg miał swoje powody i zamiary, dlaczego mnie wraz z rodziną, tuż po urodzeniu, wysłał do Niemiec.

Wychowałem się niedaleko pięknego miasta Koblenz. Ukończyłem średnią szkołę, tylko że bez matury, bo myślałem sobie, że nie będzie mi potrzebna. Wyuczyłem się zawodu kucharza, pracowałem przez parę lat w cztero i pół gwiazdowym hotelu, a potem we Frankfurcie na lotnisku dla jednej z największych linii lotniczych. Gotowałem potrawy dla pasażerów „first class”, tak więc mam już pewne doświadczenie życiowe.

Właśnie tam, we Frankfurcie, był czas zastanowienia się nad sobą, nad sensem w moim życiu, nad tym, co było dobre, a co złe. W pewnym momencie zakiełkowała mi myśl, a może zostać kapłanem. Ta myśl nie okazała się przelotna, ale trwała, taka, która nie dawała mi spokoju. Poznałem kapłana, który jest chrystusowcem. Dużo z nim na ten temat rozmawiałem, tak, że w pewnym momencie doszedłem do przekonania, że TO JEST MOJE PRAWDZIWE POWOŁANIE. Miałem wybór: super kariera w lotnictwie z lukratywną posadą i niezłymi zarobkami albo służyć Bogu na wszystkich kontynentach świata.

Wybrałem Chrystusa i razem z nim Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej. Od tego momentu, gdy wypowiedziałem te słowa: „Tak Panie, idę za Tobą”, to dosłownie Jezus wszystko mi ułożył i sprawił, że znalazłem szkołę, gdzie mogę napisać maturę i przyprowadził mnie tutaj, do Mórkowa.

Mateusz


Archiwa