Marcin Ossoliński – Chociwel

22 grudnia 2010

Nazywam się Marcin Seweryn Ossoliński. Mam 20 lat. Pochodzę z Chociwla, woj. zachodniopomorskie, tam skończyłem podstawówkę i gimnazjum. Następnie uczyłem się w Technikum Zawodowym w Stargardzie Szczecińskim o profilu technik budownictwa. Także pracowałem w czasie szkolnym (praktyki zawodowe) na budowie oraz w biurze projektowym, gdzie ukierunkowywałem się na studia budowlane.

Księży chrystusowców znam od zawsze, bo moja parafia MB Bolesnej jest jedną z parafii w zachodniopomorskim, gdzie właśnie pracują chrystusowcy. Byłem ministrantem oraz lektorem, w sumie służyłem przy ołtarzu 11 lat. W tym czasie poznałem wielu księży, diakonów i kleryków. Coś mnie ciągnęło do chrystusowców przez ich charyzmat i prace dla Polaków. Bardzo różnili się od innych księży w zachodniopomorskim, zawsze do końca oddani Bogu i Polonii.

Moje powołanie:

Jak każdy młody człowiek, kiedy musi opuścić swój rodziny dom, powinień wpierw wiedzieć, co dalej ma robić. Ja chciałem samodzielnie kierować swoim życiem. Kierowałem się przede wszystkim moimi marzeniami, choć, mam świadomość, że niekiedy odbiegały od życia zgodnie z Ewangelią. Jednakże starałem się znaleźć czas dla Boga, lecz było to bardzo trudne, gdyż przy dzisiejszych możliwościach techniki, kto by tracił czas na rozmyślanie, na tematy religijne.

Jednak zawsze przychodziły mi do głowy myśli o kapłaństwie. Kiedy kończyłem gimnazjum i wybrałem technikum budowlane, które nie miało dobrej opinii wśród innych szkół w Stargardzie, prawie całkowicie zapomniałem o tym, że może kiedyś zostanę księdzem. Moje zainteresowania skupiły się na budownictwie przez prawie 4 lata mojej nauki. Jednakże Bóg nie dał o Sobie zapomnieć i w kwietniu tego roku, przed maturami, kiedy razem z kolegami rozmawialiśmy o tym, co będziemy robić po technikum, przyszła mi myśl, żeby zostać kapłanem. Oczywiście wszyscy mi tego odmawiali mówiąc, że: „sobie życie zmarnuje”. Nawet rodzeństwo uważało, że ja się wygłupiam. Ostatecznie po długich rozważaniach, a nawet próbie zapomnienia o powołaniu, zdałem się na wolę Jezusa Chrystusa, żeby to On wykonał, co uważa za słuszne dla mnie.  

I oto jestem w nowicjacie Towarzystwa Chrystusowego. W rodzinie ostatecznie przyjęli mój wybór i nie byli oporni, nawet mój przyjaciel ustąpił w próbach nawrócenia na inną drogę.

Teraz wiem, że nie można się opierać na wołanie Boga, bo On nigdy nie ustąpi od swojego planu, a jeżeli będzie się człowiek upierać, to nigdy, do końca, nie będzie szczęśliwy. Boży plan dla nas jest najlepszy, choć my zawsze chcielibyśmy mieć kontrolę nad własnym życiem. W ten sposób to życie możemy tylko utracić.

Marcin


Archiwa