Po porannej Eucharystii i obfitym śniadaniu, nie bacząc na nadciągające czarne chmury, nowicjusze wraz z br. Andrzejem wsiedli do mórkowskiego, zielonego busa i wyjechali do Boszkowa. Ks. Magister i Socjusz z powodu braku miejsc nad jezioro wybrali się rowerami. Po przebyciu 30 km wszyscy zmienili środek transportu z lądowego na morski i nareszcie udało się trochę powiosłować.
Spokojne pływanie zakończyło się regularną bitwą morską. Przemoczeni powróciliśmy na brzeg, gdzie miłą niespodziankę zgotował gospodarz wyciągając z swojej tajemniczej, zielonej reklamówki dodatkową porcję glukozy, która po takim „mokrym” wysiłki każdemu była potrzebna.
Po chwili odpoczynku udaliśmy w drogę powrotną do Mórkowskiego domu. Ks. Magister z Socjuszem mogli poczuć się jak zawodnicy Tour de Pologne, gdy kibice z „zielonego” busa dopingowali ich co kilka kilometrów. Pogoda nie dała za wygraną i swoim ulewnym deszczem dopadła rowerzystów…