19 września 2012 – pożegnania nadszedł czas

22 września 2012

Środowy wieczór upłynął pod znakiem atrakcji artystycznych – i to nie byle jakich. Grupa aspirantów przygotowała pożegnalny występ dla sześciu nowicjuszy, którzy już za 10 dni – po złożeniu pierwszych ślubów zakonnych – opuszczą mórkowski dom i wyjadą do Poznania, aby tam kontynuować formację w seminarium. Dlaczego pożegnanie już teraz? W piątek 21 września nowicjusze rozpoczynają tygodniowe rekolekcje poprzedzające złożenie pierwszej profesji, a to już nie jest czas na rozrywki, lecz na pogłębioną refleksję.

Ale póki co, mieliśmy wszyscy okazję obejrzeć naprawdę dobry występ, przygotowany przez nowo przybyłych do Mórkowa. I tak wysłuchaliśmy kilku humorystycznych, bardzo trafnych piosenek opisujących życie w nowicjacie. Nie zabrakło w nich miejsca dla wszystkich opiekujących się nami księży, jak również dla brata Andrzeja, który jest gospodarzem mórkowskiego domu i jako taki zawiaduje wszelkimi pracami fizycznymi. Dla niego aspiranci przeznaczyli szczególnie dużo miejsca – wszak praca fizyczną jest tą częścią życia nowicjuszy, która poza angażowaniem sił wywołuje także wiele emocji, wymaga samozaparcia, nieraz walki z samym sobą itd. itp.

Co jak najbardziej na miejscu, w tekstach piosenek wspomniani zostali także ci, którzy w najbliższym czasie będą w nowicjacie w centrum wydarzeń, a więc – nowicjusze. A dokładniej: Mietek Dusza, Maciek Koczaj, Marcin Mielewczyk, Michał Ogrodnik, Grześ Suski oraz Przemek Syguła, którzy jeszcze w tym miesiącu – po raz pierwszy oficjalnie – założą zakonne habity, którymi w przypadku naszego zgromadzenia są „zwykłe” sutanny.

W porywający sposób piosenki wykonali dla nas „trzej tenorzy”: Marcin Weinstok (przygrywający do tego na gitarze), Mateusz Glembin (przy akompaniamencie jamby, czyli egzotycznego bębenka, z którego słynie) oraz Wojtek Nowak.

Poza piosenkami, aspiranci wystąpili ze skeczem, w którego centrum również znajdował się mórkowski nowicjat – tym razem widziany oczami XVI-wiecznych polskich szlachciców. Główne role zagrali w nim Michał Armatys i Bogdan Woźniak (wcielili się we wspomnianych już przedstawicieli szlachty), a niejako bohaterami drugiego planu byli Romek Melnyk z Ukrainy (zagrał wyluzowanego nastolatka, stanowiącego kontrast dla ludzi z dawnej epoki) oraz Krzyś Czapla z USA (w roli – trefnisia). Ów swoisty teatr absurdu był naprawdę ciekawym widowiskiem, za które zdolnym aspirantom należą się ukłony.

W roli koordynatorów i niejako reżyserów spektaklu wystąpili Karol Baj oraz Przemek Przybylski. Wszystkim naszym braciom dziękujemy za zapewnienie rozrywki na wysokim poziomie.

Po występie wysłuchaliśmy jeszcze wspomnień nowicjuszy z tego ostatniego roku, zarówno poważnych – połączonych z przesłaniami dla aspirantów – jak i tych bardziej anegdotycznych.

Swego rodzaju dalszy ciąg pożegnania miał miejsce w czwartek 20 września, kiedy to rozegraliśmy mecz między aspirantami oraz nowicjuszami. Opatrzność chyba sprzyjała tym drugim, bo pokonali swych „młodszych” kolegów aż 6:0. Sześciu nowicjuszy, którzy nas niebawem opuszczają, i sześć goli. Inna sprawa, że połowa z tych bramek była dziełem Krystiana Zarosy, który formalnie jest jeszcze aspirantem i będzie należał do 75. nowicjatu (a w składzie nowicjuszy wystąpił gościnnie).


Archiwa