Już wcześniej wiedzieliśmy, że tego dnia pojedziemy w gości do Puszczykowa, do naszych współbraci-seniorów (w Puszczykowie pod Poznaniem mieści się dom naszego zgromadzenia, w którym mieszkają głównie starsi księża i bracia, będący w starszym wieku). W celach logistycznych podzieleni zostaliśmy na trzy grupy, z których dwie ruszyły w drogę samochodami, a jedna – pociągiem.
Około dziesiątej wszyscy byliśmy już u celu naszej podróży. O 11.00 odprawiona została Eucharystia, podczas której asystę liturgiczną stanowili nowicjusze. Wzięliśmy nawet ze sobą nowicjackie organy, aby tym samym ubogacić muzyczną oprawę Mszy, za którą odpowiadała nasza schola.
Po obiedzie nowicjusze poszli spacerem na cmentarz, aby odwiedzić grobowiec naszych współbraci, grzebanych tam od 1983 r. Naszym przewodnikiem był ks. Tomasz Porzycki, mieszkaniec puszczykowskiego domu, który zapoznał nas pokrótce z historiami pochowanych tam chrystusowców. Już na terenie klasztoru, grupa odwiedziła także izbę pamięci o. Ignacego Posadzego, naszego Współzałożyciela, który wiele lat mieszkał i zmarł właśnie w Puszczykowie.
W podpoznańskim domu Towarzystwa przebywaliśmy aż do wieczora, żegnając się z naszymi starszymi braćmi dopiero po kolacji, a na odjezdne dostaliśmy jeszcze torbę słodyczy – dar od starszyzny dla nowicjuszy.
A teraz kilka zdań o primaaprilisowym aspekcie tego dnia. Otóż rano, jeszcze w Mórkowie, Przełożeni zrobili nam ciekawego psikusa. Zaraz po śniadaniu, czyli o zwyczajowej porze różnych ogłoszeń, obwieścili nam niespodziewanie… zmianę funkcji. Brzmiało to na tyle wiarygodnie, że początkowo chyba wszyscy się nabrali i od razu pojawiło się sporo emocji i komentarzy – bo funkcje w nowicjacie to w końcu gorący temat. 😉 Dość szybko niektórzy skojarzyli fakty i zaczęli przypuszczać, że to chyba jednak prima aprilis, ale… różne dywagacje i niepewność towarzyszyły nam w jakimś stopniu do końca dnia. Po powrocie z Puszczykowa miał zostać wywieszony pełen wykaz nowych funkcji wraz ze zmianą pokojów itd. itp. – oczywiście zamiast nowości, na tablicy ogłoszeń pojawiła się kartka z dużym, kolorowym napisem „Prima Aprilis!”. 😉
Tak to Przełożeni zrobili nas tego dnia w balona. Więcej było jednak przygód tego dnia. Grupa wracająca z Puszczykowa pociągiem nie zdążyła wysiąść w Lipnie (ze względu na – jak powiedzieli – zepsute drzwi wagonu) i zajechała aż do Leszna, skąd potem odebrał ich brat Andrzej. Z tego oraz innych powodów był to więc dość intensywny, ciekawy dzień, w którym sporo było emocji.