Wyjazd do Bonn

8 maja 2013

Nieczęsto zdarza się, aby nowicjusze z mórkowskiego domu wyjeżdżali za granicę. Owszem, takie sytuacje miały już miejsce, ale nie w ostatnich latach. Grupa sześciu nowicjuszy, którym dane było wyjechać w początku maja do dawnej stolicy RFN, może się więc uważać za prawdziwych szczęśliwców. W grupie wysłanej na akcję do Niemiec znaleźli się: Dawid Bożek, Roman Melnyk, Daniel Morawiec, Adam Ołtusek, Marcin Weinstok oraz Krystian Zarosa, a kierował nimi w tych dniach ks. Socjusz.

Do Bonn wybraliśmy się na zaproszenie naszych współbraci, księży chrystusowców, którzy prowadzą tam Polską Misję Katolicką – ks. Proboszcza Teodora Puszcza oraz ks. Marka Ciesielskiego (naszym starszym Współbraciom raz jeszcze bardzo dziękujemy za to zaproszenie). Na miejsce dojechaliśmy w czwartek wczesnym wieczorem, po ok. dziesięciu godzinach od opuszczenia mórkowskich murów. Jednak nie cały ten czas upłynął nam na pokonywaniu kilometrów polskich i niemieckich autostrad. Po drodze zajechaliśmy bowiem do Berlina, gdzie zjedliśmy smaczny i obfity obiad u Państwa Weinstok, rodziców Marcina (pozdrawiamy i raz jeszcze dziękujemy za poczęstunek).

Po przybyciu do Bonn i znalezieniu właściwego adresu, zostaliśmy powitani na plebani przez miejscowych księży. Następnie – wraz z rodzinami, u których mieliśmy gościć – udaliśmy się na kolację do chińskiej restauracji. Po posiłku nowicjusze pojechali wraz ze swymi gospodarzami do domów, w których mieli zamieszkiwać. Naszymi Dobrodziejami w tych dniach byli Państwo Barbarzak (którzy przyjęli w swe progi Dawida, Marcina i Adama) oraz Państwo Studniarz, goszczący Krystiana, Daniela i Romana. Naszych Drogich Gospodarzy pozdrawiamy i raz jeszcze dziękujemy za gościnę

A teraz przyjrzyjmy się, jak wyglądały kolejne, pełne już, dni naszego pobytu w Bonn.

Dzień 1: piątek, 3 maja

Jak przystało na środowisko skupiające Polaków, tego dnia mieliśmy świętować uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski i Polonii Zagranicznej. Jednak zanim nadszedł wieczór i czas modlitewnego zebrania miejscowych Polonusów, pojechaliśmy jeszcze do sąsiedniej Kolonii, aby zwiedzać tamtejsze kościoły, ze sławną katedrą na czele.

W ten sposób przed południem znaleźliśmy się w niemieckim Köln, gdzie najpierw poszliśmy obejrzeć stary, romański, zbudowany w XIII w. kościół św. Andrzeja Apostoła, którym opiekuje się zakon dominikanów. Tam obejrzeliśmy złoty, bogato zdobiony relikwiarz Machabeuszów, a także zeszliśmy do krypty, w której mieści się prastary, kamienny sarkofag ze szczątkami św. Alberta Wielkiego, znanego jako wykładowca późniejszego Doktora Kościoła, św. Tomasza z Akwinu. Z tej świątyni przeszliśmy już pod główny cel naszej piątkowej wycieczki, czyli kolońską katedrę, zbudowaną także przed wiekami (w budowie od XII w.).

Tam naszych udziałem stało się kilka miłych niespodzianek. Najpierw, po wejściu do środka, spotkaliśmy… księży chrystusowców – znanego nam dobrze z Mórkowa ks. Krzysztofa Ośkę, , oraz ks. Ochalskiego, posługującego w PMK w Kolonii. Mogliśmy się więc przekonać namacalnie, że chrystusowców spotkać można w bardzo różnych miejscach świata.

We wnętrzu katedry podszedł do nas także inny Polak, który zaofiarował nam pomoc w zwiedzaniu tego wiekowego miejsca kultu. Okazało się, że był to Pan Achim ze Śląska, od ponad 20 lat pracujący w katedrze jako dekarz. Jego spotkanie było dla nas prawdziwym darem Opatrzności – dzięki jego pomocy nie tylko weszliśmy na wysoką wieżę świątyni, z której dobrze widać panoramę okolicy (533 stopnie w jedną stronę!), ale też mogliśmy zobaczyć miejsca, do których normalnie zwiedzający wstępu nie mają. Najpierw wjechaliśmy na poziom dachu specjalną windą dla pracowników. Tam mogliśmy obejrzeć strych katedry, a także wyjść na ścieżkę (odpowiednio zabezpieczoną) okalającą dach, z której można było lepiej obejrzeć różne elementy architektoniczne, które z samego dołu widoczne są tylko jako niewielkie punkty. Następnie wróciliśmy do środka i obeszliśmy katedrę krużgankiem okalającym jej wnętrze, u góry, blisko sufitu – dzięki temu mogliśmy choćby przypatrzeć się lepiej nowym, okazałym, założonym w latach 80. organom, składających się z ok. 1,5 tys. piszczałek.

Po tym wyjątkowym, około dwugodzinnym, zwiedzaniu katedry, wróciliśmy do Bonn na obiad. Księża Teodor i Marek zabrali nas na obiad do włoskiej restauracji, a potem ruszyliśmy jeszcze na spacer uliczkami miasta, przechodząc m.in. przez rynek z kawiarniami oraz straganami wypełnionymi tradycyjnym rękodziełem. Po drodze wstąpiliśmy do Münster, jednej z katolickich świątyń Bonn. Jest ona elementem zabytkowego, klasztornego kompleksu sprzed wieków, którego krużganki z płytami nagrobnymi też mieliśmy okazję obejrzeć.

Wieczorem wróciliśmy na teren parafii, na kulminacyjny punkt tego dnia, czyli wspólne modlitwy z Polonią. O 19.00 odprawiona została uroczysta Eucharystia, w której oprawie liturgicznej braliśmy oczywiście czynny udział. Dawid grał na organach i śpiewał, Krystian i Roman służyli jako ministranci, a pozostali trzej nowicjusze, na czele z grającym na gitarze Marcinem, śpiewali jako schola. Po Mszy nowicjusze byli jeszcze odpowiedzialni za poprowadzenie nabożeństwa majowego. Oparte było na dwóch motywach: maryjnym, ze względu na obchodzoną tego dnia uroczystość, oraz powołaniowym, co było związane z ogólnym celem naszego przyjazdu. Pod koniec modlitw odśpiewana została tradycyjna majowa Litania Loretańska, a po niej – wspólnie – odmówiliśmy jeszcze modlitwę o nowe powołania.

Dzień 2: sobota, 4 maja

Dzień ten upłynął pod znakiem pielgrzymowania do sanktuarium maryjnego w Kevelaer, blisko granicy z Holandią, gdzie Matka Boża wzywana jest jako Pocieszycielka Strapionych. W ten dzień chrystusowcy pracujący w Niemczech i Holandii organizują pielgrzymkę Polonii do tego miejsca kultu – około południa modliliśmy się więc na Mszy odprawianej po polsku przez polskiego biskupa, a mianowicie przez ks. abp. Andrzeja Dzięgę, metropolitę szczecińsko-kamieńskiego.

Msza była koncelebrowana przez wielu naszych współbraci, wśród których znaleźli się Prowincjał ks. Jerzy Wieczorek, Superior poznańskiego Domu Głównego, ks. Andrzej Sołopa, a także wielu innych kapłanów należących do Towarzystwa Chrystusowego. Wśród nich byli także oczywiście ks. Socjusz oraz ks. Marek, nasz gospodarz w Bonn. W sanktuarium znalazła się także grupa kleryków naszego zgromadzenia, w tym diakonów, którzy także z posługą przebywali w tych dniach w Niemczech. Biorąc udział w Eucharystii, mieliśmy także okazję słuchać pięknej oprawy muzycznej w wykonaniu polskiego chóru, a także podziwiać przepiękne wnętrza świątyni w Kevelaer.

W drodze powrotnej zajechaliśmy pod Duesseldorf, do miejscowości Neuss. Dlaczego tam? Ano dlatego, że tam znajduje się rodzinny dom, nowicjusza Daniela Morawca. U rodziców Daniela zjedliśmy wszyscy obiad, a potem spędziliśmy trochę czasu na miłej rozmowie przy kawie i napojach. Państwu Morawiec dziękujemy bardzo za gościnę w to sobotnie popołudnie. I cieszymy się, że w te dni – niejako po drodze – mogliśmy odwiedzić domy obydwu naszych „niemieckich” współbraci, tj. Daniela i Marcina.

Nie koniec to był atrakcji tego dnia. Już wieczorem, z rodzinami naszych Gospodarzy w Bonn, wybraliśmy się nad Ren, aby nad brzegiem rzeki podziwiać wielki pokaz sztucznych ogni – Rhein in Flammen (tłum. „Ren w płomieniach”). Była to tylko część większej całości, bowiem tego wieczoru w mieście przez całe godziny trwała zabawa. Przed 23.00 pod jeden z mostów podpłynęły oświetlone statki rzeczne, z których dobiegała imprezowa muzyka. Po około pół godziny rozpoczął się pokaz fajerwerków w takt muzyki Wagnera, Beethovena i Mozarta, które rozlegała się nad rzeką. Feeria barw i huków trwała przez ok. 20 minut. Po tym ciekawym pokazie wróciliśmy do domów.

Dzień 3: niedziela, 5 maja

W ten dzień mieliśmy zaznać próbki zwykłego-niezwykłego życia polonijnego duszpasterza. Do „objechania” z ks. Markiem mieliśmy trzy placówki, na których odprawiane są Msze po polsku.
Nasza pierwsza niedzielna Eucharystia, najbardziej uroczysta, odbyła się w okolicach południa w centrum misji, tj. w kościele pw. św. Piotra i Jana w Bonn. Oprawa liturgiczna tej Mszy, z liczną asystą lektorów, ministrantów i ministrantem, była naprawdę przepiękna. Jednocześnie bardzo cieszył widok świątyni zapełnionej w całości przybyłymi Polakami. Cały ten obraz był bardzo budujący i w jakiś sposób wzruszający. Tego dnia społeczność skupiona wokół Polskiej Misji Katolickiej w Bonn obchodziła swoją uroczystość patronalną – na niedzielę przeniesiono bowiem odpust ku czci św. Stanisława, biskupa i męczennika, który jest patronem tej Misji. Nowicjusze brali czynny udział liturgii.
Po Eucharystii parafianie pozostali przy kościele na mały festyn odpustowy, a my ruszyliśmy z księdzem Markiem na następną placówkę – do oddalonego o niespełna 30 km Euskirchen. , a następnie do Brühl. Ławki w kościołach były zapełnione Polakami-emigrantami, a my – nowicjusze – staraliśmy się swoją posługą słowno-muzyczną ubogacić celebrację.

Co ciekawe, na każdej z trzech Mszy któryś nowicjusz miał swoje słowo dla zgromadzonych, po homiliach głoszonych przez ks. Socjusza. Zadaniem adeptów życia zakonnego i kapłańskiego było opowiedzieć krótko o życiu w nowicjacie, a także poprosić zebranych o – jakże potrzebną – modlitwę. Na pierwszej Eucharystii wypowiadał się Daniel, którego dumna rodzina siedziała w pierwszej ławce, na drugiej Marcin, a na trzeciej – Krystian. Po każdej celebracji rozdawaliśmy także przed kościołami materiały powołaniowe (głównie modlitwy o nowe powołania) oraz promujące nasze zgromadzenie.

Po tym duszpasterskim objeździe kilku placówek mieliśmy jeszcze czas dla siebie w Bonn, który spędziliśmy z rodzinami naszych Gospodarzy oraz innymi przyjaciółmi. Grupa mieszkająca u Państwa Barbarzak spędziła ten czas na aktywnym wypoczynku w ogrodzie, grając w ping-ponga, miło rozmawiając i delektując się deserem po obiedzie, a grupa rezydująca u Państwa Studniarzów m.in. zwiedzała w tym czasie Bonn w towarzystwie synów swych Dobrodziejów.

* * *

Następnego dnia rano – w poniedziałek – przyszło odjeżdżać, choć nie bez żalu i pewnego trudu, bo nie ulega wątpliwości, że te kilka dni spędzonych w Bonn i okolicach było dla nas czasem bardzo miłym i owocnym – tak w nowe znajomości, jak i doświadczenia. Hojni Gospodarze jeszcze na drogę wyposażyli nas w prowianty, abyśmy nie zgłodnieli w drodze do Mórkowa (i nie zgłodnieliśmy – jak zresztą przez cały czas pobytu w Niemczech; po prostu nie było kiedy zgłodnieć… :).

Tak się też dobrze złożyło, że cały czas wyjazdu naznaczony był uroczystościami szczególnymi dla Polonii. 2 maja, dzień naszego wyjazdu – państwowy, oficjalny Dzień Polonii; 3 maja – uroczystość NMP, Królowej Polski i Polonii Zagranicznej; 4 maja – pielgrzymka Polonusów do Matki w Kevelaer i wreszcie 5 maja – uroczysty odpust ku czci św. Stanisława, patrona Misji w Bonn.

To był piękny czas. Za który dziękujemy Panu Bogu, Matce Bożej, wszystkim naszym Gospodarzom w Niemczech (Księżom; Rodzinom, u których mieszkaliśmy i u których zatrzymywaliśmy się na poczęstunek), jak również naszym Przełożonym. Raz jeszcze: dziękujemy, pozdrawiamy i – do zobaczenia w przyszłości na polonijnych drogach!

 

Zapraszamy do fotogalerii…


Archiwa