W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
„Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” Któż jest przyjacielem Boga? Święci? Bezgrzeszni? A może grzesznicy i wrogowie? Odpowiedź jest tylko jedna. Przyjacielem Jezusa jest każdy z nas. Jezus nie kocha po ludzku, on kocha miłością bezgraniczną. On z miłości do nas przyszedł na świat, aby dać światu miłość i zbawienie. A zatem oddał swoje życie za mnie i za Ciebie. Niezależnie od wykształcenia, talentów, pozycji społecznej. Pan Jezus nie umarł, On oddał swoje życie za każdego z nas. Czy jestem tego świadom?
Podążając ulicami naszej miejscowości, od stacji do stacji, próbujmy w pełni towarzyszyć Jezusowi w drodze na Golgotę. W Jego krzyżu tkwią wszystkie grzechy. Twoje, moje oraz całego świata. To dlatego ten krzyż jest taki ciężki. Ciężar drewna robi swoje, lecz to tylko mała część tego, co naprawdę w nim tkwi. A zatem nie bójmy się, bijąc się w piersi, stanowczo sobie powiedzieć: moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Niech wszelkie spory, zagniewania, złe intencje pójdą w zapomnienie, tak abym z czystym sumieniem mógł towarzyszyć Tobie, Panie Jezu, w drodze do zbawienia. Żadna materia, żadna rzecz nie jest w stanie wynagrodzić Jezusowi tej jak przeogromnej ofiary. Jedyną odpowiedzią może być tylko nasza bezwarunkowa miłość, zaufanie oraz wierne i odważne kroczenie Jego drogami.
Stacja I – Nie sądzić!
„Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich!” (Iz 53,7).
Jezus powiedział: „Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień.” Ja mu pokażę. On jest winny, zasługuje na karę. W końcu ktoś musi mu uświadomić, że postępuje źle. Ja bym tyle zła nie mógł czynić. I oto pierwszy kamień został rzucony!
Boski Zbawicielu, powiedziałeś: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”, „Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie”. A tymczasem wszyscy jesteśmy sędziami. Jak łatwo przychodzi nam oskarżanie innych. Jak łatwo wypowiadamy słowa, które ranią, skazują innych. Słowa wypowiedzianego nie da się cofnąć. Często prowadzimy Chrystusa przed trybunał ludzki, wytyczając błędy innym, sąsiadom a nawet krewnym. Czy jestem tego świadom? „Nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe”Módlmy się o wzajemną miłość dla całego świata. Jezu przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.
Stacja II – Nie krzywdzić!
„Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści… Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze; a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich” (Iz 53,4a.6).
Jak często widząc innych, obciążamy ludzi krzyżem naszej niezgody, nienawiści, obmowy, plotek, posądzeń, zazdrości. Jak często obciążamy krzyżem naszych bliźnich nie będąc świadomymi, że czynimy to samemu Chrystusowi. „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili.”Krzyż? Nie, to nie dla mnie. Ja mam plany na życie, interesy. Pewien człowiek był bardzo niezadowolony ze swojego krzyża. Św Piotr zabrał go do pomieszczenia, gdzie było pełno krzyży i kazał mu wybrać sobie odpowiedni. Choć wybór był naprawdę duży, to jednak przybyszowi żaden nie odpowiadał. Dopiero pod kinec zauważył krzyż, który idealnie do niego pasował. Wybrawszy go św. Piotr rzekł: Widzisz, to ten sam krzyż, który na początku przyniosłeś ze sobą do wymiany! Módlmy się o umiejętność przyjmowania Krzyża Chrystusowego, abyśmy nigdy przed nim nie uciekali lub nie oddawali go drugiej osobie.
Stacja III – Podnieść na duchu!
„Wtedy zawołasz, a Pan odpowie,Wezwiesz pomocy, a On rzecze: „Oto jestem!”.
Oglądając się wokoło często możemy zauważyć ludzi, którzy upadają na duchu. Nędza materialna, ciężar nienawiści i nieżyczliwości własnych krewnych lub sąsiadów. Dzieci zaniedbane przez rodziców. Rodzice nieszanowani przez dzieci. Młodzież pozostawiona w latach dojrzewania na pastwę losu. W każdym z nas jest Chrystus. A zatem Chrystus upada razem z nami. Co robię, aby pomóc Mu się podnieść w drugim człowieku? Ojciec Święty Franciszek powiedział: „Nie bójmy się wrażliwości i służby innym”.„Nie przyszedłem, aby mi służono, lecz aby służyć”.
Módlmy się za wszystkich, dla których służba jest znakiem poniżenia się lub przymusem, aby wkroczyli na drogę bezinteresownej pomocy bliźnim.
Stacja IV – Bądź matką, bądź ojcem!
„Wszyscy, co drogą zdążacie przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza, którą doświadczył mnie Pan” (Lam 1,12).
Matko ziemska, ojcze ziemski czy spotykasz się z Matką Bolesną podczas modlitwy? Rodzice, czy możecie spokojnie spojrzeć w Jej przeczyste oczy? Czy nie kryje się na dnie waszego serca wyrzut, że odebraliście życie Jezusowi w waszym nienarodzonym dziecku? Czy nie zamykacie, poprzez antykoncepcję, drzwi dla Syna człowieczego, który chce przyjść do waszej rodziny w dziecku? Czy jesteście świadomi, że dziecko to dar Boży dla was? Maryja zrodziła dzieciątko na świat wiedząc, że wkrótce przeniknie Ją miecz boleści. Wiedziała, że stworzenie, które poczęło się w Jej łonie za sprawą Ducha Św. będzie miało do spełnienia bardzo ważną bolesną misję. A jednak nieustannie i bezgranicznie kochała Swojego Jednorodzonego Syna.
Módlmy się o męstwo do odważnego dawania życia i radości z macierzyństwa i ojcostwa.
Stacja V – Bądź bliźnim!
„Na współczującego czekałem, ale go nie było, i na pocieszających, lecz ich nie znalazłem” (Ps 69,21).
Przyjaciół poznaje się w biedzie. Szymon zjawił się przy Jezusie w najodpowiedniejszym momencie. W skrajnym wyczerpaniu potrzebna była pomocna dłoń. Dłoń, która choć trochę odbierze Jezusowi ciężar krzyża. Człowiek po ubiczowaniu, człowiek skrwawiony, zmasakrowany, jest traktowany przez ludzi jak najgorszy wróg. Cierniowa korona wbita do głowy sprawia, że Jezus po prostu sam nie daje już rady nieść krzyż.
„Pomóż mi! Pomocy!” Jak często słyszymy te słowa. Jak często przechodzimy obojętnie obok potrzebujących. Nieraz człowiek nie woła o pomoc, bo się boi, wstydzi. Nieraz sumienie podpowiada nam: Pomóż mu, pomóż jej. „Pomóż mi! Pomocy!” Słowa te słyszymy – zapewne. Ale czy chcemy je słyszeć? A może często chcielibyśmy się po prostu przesłyszeć?
Módlmy się o odważne stawanie się dla drugich Szymonem Cyrenejczykiem.
Stacja VI – Bądź czysta, bądź czysty!
„Nie miał On wdzięku ani też blasku,aby na Niego popatrzeć,ani wyglądu, by się nam podobał” (Iz 53,2b).
Weronika była szlachetną kobietą. Dała Jezusowi najlepsze, co w danej chwili miała: czystą chustę, czystą duszę i czystą miłość. Naraziła siebie, swoje życie po to, by móc oczyścić twarz Jezusa. Człowiek czysty, szlachetny, nie zepsuty moralnie, oczyszcza całą atmosferę wokół siebie. Poprzez cnotę czystości skłaniamy innych do szacunku dla tej właśnie cnoty. Jak trudno jest dziś kroczyć drogą czystości duszy i ciała, czystości przedmałżeńskiej. Słowo „nieczystość” po prostu zamieniamy na „dowód miłości”. Zatracamy poczucie grzechu, który pociąga nas w coraz bardziej głębszą przepaść. Zapominamy, że nasze ciało jest świątynią Ducha Św. i zostało stworzone na podobieństwo Boga.
Módlmy się o dar czystości duszy i ciała dla nas wszystkich, abyśmy bez obaw i lęku przed opinią innych brali za przykład Weronikę.
Stacja VII – Nie upadaj!
„Nie! Ręka Pana nie jest tak krótka, żeby nie mogła ocalić,ani słuch Jego tak przytępiony,by nie mógł usłyszeć” (Iz 59,1).
Jezus upadł. Upadł, ale tylko fizycznie. W końcu był coraz słabszy, coraz bardziej wyczerpany. My również upadamy w grzechy ciągle się powtarzające i pogłębiające. Nie wystarczy się wyspowiadać. Trzeba jeszcze żałować, postanawiać poprawę, stosować wszystkie środki zalecane przez kapłana. Dla szatana człowiek w stanie łaski uświęcającej to powód do działania, by po raz kolejny oddalić nas od Boga. Każdy grzech, nawet najmniejszy sprawia, że to światło czystości gaśnie. Dlatego ważne jest, żeby jak najczęściej korzystać z sakramentu pokuty i pojednania, w którym Bóg podaje nam Swą dłoń i na nowo ładuje światło duszy, które chroni nas przed złym duchem. Ojciec Święty Franciszek powiedział: „Bóg nigdy nie zmęczy się przebaczaniem. To my męczymy się prosząc o Jego miłosierdzie”. Często stawiamy sobie pytanie, gdzie jest Bóg, kiedy po raz kolejny upadam? Dlaczego nie ma Go wtedy przy mnie? Dlaczego widzę tylko moje ślady kroków na ziemi? Bóg nam odpowiada: To nie są twoje ślady. To ślady Moich kroków, bo to Ja ciebie wtedy noszę na Moich ramionach, byś mógł na nowo zebrać siły do walki z grzechem.
Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu.
Stacja VIII – Kochaj rodzinę!
„Wychodzisz naprzeciw tych, co radośnie pełnią sprawiedliwość i pamiętają o Twych drogach. Oto Tyś zawrzał gniewem, żeśmy grzeszyli przeciw Tobie od dawna i byliśmy zbuntowani” (Iz 64,4).
„Nie płaczcie nade Mną, ale same nad sobą i nad synami waszymi”.Sumienie! Każdy z nas ma sumienie. Problem polega na tym, że nie zawsze działa prawidłowo. Choć mamy świadomość, że popełniony czyn nie był dobry, to jednak często zagłuszamy to poczucie winy poszukując wymówek, oszukując samych siebie. Przecież tak jest łatwiej, przyjemniej. Ale czy na pewno o to chodzi? Jezus chce, byśmy ratowali dusze swych bliźnich. Jezus chce, by rodzice budzili sumienie dzieci, a dzieci sumienie rodziców. Jezus chce, by rodzice dbali o religijne wychowanie dzieci, o codzienną wspólną modlitwę, chodzenie na niedzielną Eucharystię. Szanując w pełni wolność każdego człowieka, powinniśmy być natchnieniem dla bliźnich, ich dobrym aniołem stróżem. Czy modlimy się codziennie za swoją rodzinę, bliskich, krewnych? Czy pamiętam o zmarłych z rodziny? Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje… (fragment z 1 Listu do Koryntian).
Stacja IX – Odwiedzaj chorych!
„Spodobało się Pani zmiażdżyć Go cierpieniem…” (Iz, 53,10).
„Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cierpieniem,jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic” (Iz 53,3).
Ten trzeci upadek był najboleśniejszy, trwał najdłużej. Nie wystarczyła już pomoc Szymona. Inni nie kwapili się, by podźwignąć Jezusa. Jak często tak bywa w naszej codzienności. Jezus leży w chorych, cierpiących, w starcach, osamotnionych, w kalekach. Pomoc rodziny już nie wystarcza. Nieraz nie ma nikogo bliskiego. Często zapominamy o chorych, nie dźwigamy ich na ciele i duchu. Dopiero dzwon żałobny i pogrzeb przypomni, że taki człowiek żył i cierpiał. Przypomnijmy sobie słowa Chrystusa: „Byłem chory, byłem głodny, byłem nagi, a odwiedziliście Mnie, a nakarmiliście Mnie, a pocieszyliście Mnie.” Czasami jedno słowo może zdziałać więcej niż kilka gestów. „Szukałem Was, teraz Wy, do mnie przychodzicie”. Głębokie słowa bł. Ojca Świętego Jana Pawła II, które pozostaną w naszej pamięci. W chorobie, w momencie śmierci papież nie był sam. Byliśmy przy nim zawsze myślami, modlitwą, a nawet słowem i czynem. I właśnie o to chodzi, by zawsze pamiętać o chorych i cierpiących, ponieważ nigdy nie wiadomo kiedy i my znajdziemy się w potrzebie.
Stacja X – Bądź człowiekiem!
„A oni się wpatrują, sycą mym widokiem, moje szaty dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię” (Ps 22,18b-19).
Jezus już na szczycie. Oto Człowiek, który pozostał wierny swojej misji powierzonej przez Ojca do końca, do śmierci na krzyżu. Oto oczy, które patrzyły zawsze dobrym i miłosiernym wzrokiem, które nawet w największym grzeszniku dojrzewały iskrę nadziei na nawrócenie. Oto usta, które zawsze wypowiadały słowa zbawienia, pociechy. Usta, przez które sam Bóg do nas przemawiał. Oto nogi, które chodziły po ziemi, by ratować dusze zaginionych, grzesznych, cierpiących, nieszczęśliwych. Nogi, którym nawet Mojżesz nie był godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. Oto ręce, które przygarniały wszystkich do siebie i uzdrawiały chorych.
A jakim ja jestem człowiekiem?
Stacja XI – Bądź ofiarny!
„Lecz On był przybity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy.Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 55,11).
Jezus został przybity do krzyża. Dochodzi bezlitosny ból gwoździ. Normalny człowiek by tego nie wytrzymał. Jezus wisi na krzyżu w ciszy, a z Jego zakrwawionej i zmasakrowanej twarzy nadal wypływa ogromny płomień miłości i spokój.A moje ciało? Domaga się wciąż wygód, przyjemności, rozkoszy. Ręce Jezusa przybite są gwoździami. Moje ręce chciałyby tylko brać, otrzymywać, przywłaszczać sobie. Jego oczy skupione, zamknięte. Moje natomiast otwarte na próżność tego świata. Jego serce przebite włócznią. Wypływa z niego strumień krwi i wody, bije dla Ojca w niebie, i dla ludzi, którzy są na ziemi. Moje serce jest jednak często zamknięte na okazywanie miłości tak Bogu, jak i bliźniemu.
Módlmy się o uzdrowienie ciał, zagubionych dusz oraz o uświęcenie naszych serc.
Stacja XII – Umieraj, by żyć!
„Słowo, które wychodzi z ust moich:nie wraca do Mnie bezowocne,zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem,i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (Iz 55,11).
Ojcze, w ręce Twoje oddaje ducha Mojego. Wykonało się. Jezus powróci po wykonanej misji do swojego ukochanego Ojca w niebie. Śmierć – jak często temat tabu. Jak często boimy się tego tematu, wolimy zagłuszyć go innym wątkiem. Ludzie umierają codziennie. Za każdym razem słychać głos dzwonu oznajmiający odejście jakiegoś człowieka. Towarzyszymy zmarłym w ich ostatnim etapie drogi do życia wiecznego. Dbamy o mogiły, czcimy naszych zmarłych. Lecz jakże często zapominamy, że śmierć, moment przejścia z życia ziemskiego do życia wiecznego czeka każdego z nas. Czy pamiętam o swoim ostatnim dniu? Czy przygotowuję się świadomie na sąd Boży, na moment, kiedy stanę z Bogiem twarzą w twarz? Bo przecież nikt mi nie zagwarantuje, że ten dzisiejszy dzień nie jest moim ostatnim. Czy jestem tego świadom? Nikt nie zagwarantuje mi, że będzie jutro, że będę miał okazję do nawrócenia się, załatwienia wszystkich spraw. „Przeżywaj swój dzień tak, jakby był on twoim ostatnim”. Czy pamiętam o tej prawdzie: „Jakie życie, taka śmierć, jaka śmierć, taka wieczność”? A zatem śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą!
Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i godzinę śmierci naszej. Amen.
Stacja XIII – Kochaj jak Matka!
„Oto się powiedzie mojemu Słudzewybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo!Jak wielu osłupiało na Jego widok – – tak nieludzko został oszpecony Jego wyglądi postać Jego była niepodobna do ludzi, – tak mnogie narody się zdumieją, …bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano,i pojmą coś niesłychanego” (Iz 52,13-15).
Nikt nie cierpiał pod krzyżem tak jak Maryja. Żadna matka nie kochała Syna tak jak Ona. Dlatego też Maryja jest Matką Bolesną; Królową Męczenników. Nikt na ziemi nie cierpi tak jak matka. Nikt też tak nie kocha, jak ona. Nikt nie pragnie szczęścia swych dzieci jak ta, która im dała życie. Ale też nikogo nie można tak zranić niewdzięcznością, jak matki. Pamiętajmy zawsze o tym, jak strasznie możemy zranić serce matki swym nieposłuszeństwem, niewdzięcznością, lekceważeniem, wchodzeniem na złe drogi. Nie bójmy się miłości i wrażliwości. Nie bójmy się codziennie powtarzać słowa: Kocham Cię mamo!
Matko Bolesna, czuwaj nad ziemskimi matkami i wlewaj w ich serca balsam pociechy i łaski Bożej.
Stacja XIV – Kochaj życie!
„Po udręce i sądzie został usunięty;a kto się przejmuje Jego losem? Tak! Zgładzono go z krainy żyjących;za grzechu mego ludu został zbity na śmierć. Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi,… a wola Pana spełni się przez Niego” (Iz 53,8-9a.10b).
Jezusa niosą do grobu. My również odprowadzamy naszych zmarłych na miejsce spoczynku, na cmentarz i składamy do grobu z wiarą i nadzieją, że w dniu ostatecznym miłosierny Bóg wskrzesi ich do życia wiecznego. W przypadku Jezusa grób był miejscem przejściowym, miejscem spoczynku na trzy dni. To tam dokonała się największa obietnica, Zmartwychwstanie. Nie idziemy do Boga samotnie. Idziemy razem, w jednej, zespolonej wiarą i miłością rodzinie parafialnej, zakonnej. Chcemy się wspierać wzajemnie modlitwą, miłością, dobrocią, przykładem. Umarłych na duszy chcemy budzić do nowego życia. „Kto wierzy we Mnie, choćby umarł, żyć będzie”.„Wierzę Panie, ale przymnóż wiary mojej”.
Wieczny odpoczynek racz wszystkim zmarłym dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci.
Zakończenie
Jezus już nie cierpi. W momencie śmierci zwyciężył szatana i zgładził grzechy świata. Teraz czeka na nas w Domu Ojca. Dziękujemy Ci Jezu, za to, że poszedłeś przygotować nam mieszkanie. Daj, abyśmy nigdy nie zmylili drogi. Jezu Ty widzisz, że idąc Twoją drogą krzyżową, wpatrując się w Twoje święte rany, żałując za nasze grzechy, ufamy, iż kiedyś będziemy mogli usłyszeć słowa: „Jeszcze dziś będziesz ze Mną w raju”. „Panie wspomnij na mnie, kiedy będziesz w Twoim królestwie”. AMEN.
W celu uzyskania odpustu, pomódlmy się w intencjach, które Ojciec Święty nosi w swoim sercu:
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu…
W imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego. Amen.