Wielu nowicjuszy zapewne nie spodziewało się takiej formy tego wieczoru – tym bardziej, że porę mamy zimową. Jakkolwiek, po upływie ok. pół godziny byliśmy już na zewnątrz, ciepło ubrani i gotowi na wycieczkę. Wszyscy razem – wraz z ks. Magistrem, ks. Socjuszem oraz br. Andrzejem – ruszyliśmy polną drogą do lasu, który znajduje się w odległości około kilometra od granic Mórkowa.
Po kilkudziesięciu minutach byliśmy na miejscu i najpierw zajęliśmy się poszukiwaniem mniejszych i większych drew (latarki okazały się tutaj bardzo pomocne), aby móc zbudować stos ogniska. Kolejne pół godziny podsycania ognia – wszak wszędzie wokół leżał śnieg i gałęzie nie były suche – i płonął już piękny i duży płomień, na którym mogliśmy zacząć piec wieczorną strawę.
Po spożyciu posiłku nadszedł czas zimowych zabaw, czyli – wojny na śnieżki oraz zapasów w śniegu. Nie było nikogo – włącznie z Przełożonymi – kto nie zostałby mniej lub bardziej solidnie wytarzany w białym puchu. Różnego rodzaju podchodom i gonitwom nie było końca. Po tych wszystkich zabawach, przed 22.00, ruszyliśmy w powrotny marsz do domu.
___
* Gwoli wyjaśnienia, to nasi Wychowawcy – zgodnie z zasadami panującymi w Towarzystwie Chrystusowym – w ogóle nie zadają nam jakichś szczególnych postów. Jedynym tego typu ćwiczeniem, z jakim ostatnio się mierzymy, jest powstrzymanie się w czasie Adwentu od słodyczy, co na pewno na nikim szczególnego wrażenia nie robi. 😉