Wakacyjny piątek śmiało określić można jako dzień zakonny. Turystyka tego dnia była mniej ekspresowa (mniej: myku-myku), ale zdecydowanie bardziej pożywna dla ducha. Odwiedziliśmy tego dnia aż trzy klasztory, mając okazję przyjrzeć się różniącym się od siebie sposobom życia, których wspólnym mianownikiem jest poświęcenie się Bogu.
Z rana odwiedziliśmy opactwo benedyktynów w Tyńcu, gdzie uczestniczyliśmy w modlitwie brewiarzowej. Następnie zostaliśmy oprowadzeni po muzealnej części opactwa i pouczeni o benedyktyńskim wkładzie w kulturę Polski i Europy. Z Tyńca udaliśmy się na krakowskie Bielany, gdzie mieści się klasztor kamedułów. Tam wałęsaliśmy się chwilę bez fachowego oprowadzenia, od furtiana otrzymując jedynie złoto milczenia. Zlitował się jednak po pewnym czasie furtian nad nami i uraczył nas srebrem swej opowieści o klasztorze, zwyczajach w nim panujących i kłopotach kanalizacyjnych, z jakimi kameduli się borykali i nadal borykają. Wysłuchawszy tych ciekawych opowieści, udaliśmy się na Wawel, gdzie naszą uwagę skupiły przede wszystkim atrakcje wawelskiej katedry. Z Wawelu udaliśmy się na ul. Krakowską, gdzie mieści się dom generalny braci albertynów. Tam przyjął nas brat Albert, albertyn, będący kustoszem muzeum św. Brata Alberta (oraz rodzonym bratem piszącego te słowa). Kustosz oprowadził nas po muzeum, opowiadając o św. Bracie Albercie, jego życiowej drodze, przyjaciołach oraz artystycznej twórczości. Po muzealnej pogadance, tenże Kustosz oprowadzając nas po domu, powiedział nam o posłudze albertynów wśród bezdomnych i chorych psychicznie. Dziękujemy Kustoszu z całego serca!
Od albertynów pojechaliśmy do Łagiewnik, do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, które mieliśmy czas i sposobność dokładnie zwiedzić. W Łagiewnikach uczestniczyliśmy we mszy świętej. Po mszy syci wrażeń z naładowanymi akumulatorami wróciliśmy do Kalwarii.